Aż 150 razy w tej kadencji Sejmu poseł PiS Janusz Śniadek (58 l.) wznosił się w przestworza za pieniądze podatników - informuje "Fakt".

– Gdybym miał jeździć pociągiem osiem godzin, to dla mnie byłby duży problem – tak bezczelnie tłumaczy się Śniadek z podniebnych kosztownych wojaży. A byłoby go stać nawet na jeżdżenie do Warszawy za swoje, bo zarabia w przecież w Sejmie 12,5 tys. zł miesięcznie...

Cóż, politycy nie mają wstydu za grosz! Zapytaliśmy posła Janusza Śniadka (58 l.), który mieni się obrońcą biednych, dlaczego do domu lata samolotami, skoro pociągiem byłoby znacznie taniej. Pytanie na miejscu, bo jest kryzys, a za przeloty płacimy my, podatnicy. Poseł się oburzył, że każemy mu telepać się pociągiem aż do Trójmiasta, gdzie mieszka. Dlaczego Śniadek wybiera akurat samolot, a nie choćby pociąg? Też ma go przecież za darmo! – Tak jest najszybciej – ucina poseł PiS. Ale i... trzy razy drożej. Ale wieloletni działacz związkowy ma takie przyziemne argumenty gdzieś. – Proponuje mi pani dojeżdżanie z Gdańska, gdzie czasy przejazdu przy tych remontach to około siedem godzin? Gdybym miał jeździć pociągiem osiem godzin, to dla mnie byłby duży problem – mówi poseł PiS.

 

Zwykli Polacy, żeby dotrzeć do pracy telepią się godzinami po zdezelowanych torach. I jeszcze sami muszą pokryć koszty dojazdu, a zarabiają kilkakrotnie mniej niż poseł Śniadek. On zgarnia co miesiąc 12,5 tys. zł. To trzy razy więcej niż średnia w pensja (3,8 tys. zł.) w Polsce . Ale czy posła Śniadka to już w ogóle coś obchodzi?

Więcej w "Fakcie"