Były oficer płockiej ABW stworzył grupę przestępczą ze swoich tajnych informatorów, jednak ci zdekonspirowali go i obciążyli zeznaniami. Neon24 dotarł do akt tej bulwersującej sprawy

10 lat więzienia – taka kara grozi dziś Michałowi J. – byłemu oficerowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W środę, 15 kwietnia 2015 roku, funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali go na gorącym uczynku przyjmowania łapówki za zagwarantowanie nieformalnego „parasola ochronnego” przed kontrolami skarbowymi dla płockiej firmy paliwowej. W całej sprawie nie byłoby nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że zatrzymany sam był funkcjonariuszem służb i przez wiele lat odpowiadał za zwalczanie nieprawidłowości finansowych, z w wyniku całej sprawy – następnego dnia – CBA przeszukało siedzibę ABW w Płocku. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie postawiła Michałowi J. dwa zarzuty: przyjęcia łapówki za zachowanie stanowiące naruszenie prawa oraz tzw. „płatnej protekcji” (powoływanie się na wpływy w instytucji państwowej w celu podjęcia się pośrednictwa w załatwieniu sprawy w zamian za pieniądze). Dwa dni później, decyzją sądu, oficer ABW trafił do aresztu. Kierownictwo ABW wyraziło ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji i zwolniło Michała J. ze służby. Dziś J. zasiada na ławie oskarżonych przed Sądem Okręgowym w Płocku (sygn. akt VII K 386/16). Od kwietnia 2015 roku, CBA zaczęło gromadzić materiały związane ze sprawą. Owocem tej pracy jest analiza, która opisała szczegóły afery, a przy okazji ujawniła potężne patologie w funkcjonowaniu tajnych służb. „Neon24” dotarł do tego dokumentu, do dziś ukrywanego przed opinią publiczną. Zdarzenia w nim ujawnione są szokujące.

 

Nie do odrzucenia

Sprawa, która może stać się jednym z najpoważniejszych skandali w historii polskich służb specjalnych, rozpoczęła się w 2010 roku. Michał J. pracował wówczas w Centralnym Biurze Śledczym, w komórce zajmującej się zwalczaniem przestępczości ekonomicznej. Któregoś dnia na jego burko trafiły dokumenty z informacjami o „mafii paliwowej” czyli grupie ludzi wprowadzających na rynek paliwa bez opłat należnych Skarbowi Państwa. Jedną z głównych postaci tej afery był płocki przedsiębiorca Tomasz K. Jego też obciążały dowody. Oficer Michał J. spotkał się z nim i złożył „propozycję nie do odrzucenia”: K. uniknie kary i nie trafi do więzienia ale w zamian będzie przekazywał informacje o nieprawidłowościach na rynku paliwowym, głownie wokół PKN Orlen – głównego polskiego koncernu paliwowego. Przedsiębiorca zgodził się i od tego momentu zaczął współpracę z CBŚ, przekazując informacje na temat różnych, nielegalnych praktyk na rynku paliwowym. W rezultacie, w 2011 roku CBŚ zatrzymał kilkanaście osób podejrzanych o oszustwa podatkowe przy handlu paliwami.

Na bazie tego sukcesu, Michał J. zmienił pracę. Z CBŚ przeszedł do płockiego wydziału zamiejscowego Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Krótki czas później zarejestrował Tomasza K. jako Tajnego Współpracownika a samego siebie jako jego „oficera prowadzącego”. Zgodnie z praktyką służb, K. przybrał sobie pseudonim, a potem zaczął dostawać do wykonania „zadania operacyjne”, z których musiał zdawać sprawozdanie ABW. Jego zadanie polegało na tym, aby nawiązywać kontakty w PKN Orlen i informować o wszelkich nieprawidłowościach w koncernie i wokół niego. Bardzo szybko Tomasz K. przekazał informację, że ze spółkami należącymi do PKN Orlen interesy robi M. – biznesmen powiązany z lokalnym środowiskiem przestępczym, którego nazwisko przejawiało się w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. 

Tomasz K. poznał również Michała J. z Pawłem S. – płockim biznesmenem z branży transportowej, a prywatnie bliskim krewnym Waldemara Pawlaka – byłego wicepremiera i ministra gospodarki. Paweł S. również chciał zabezpieczyć się przed działalnością organów ścigania i aparatu kontroli skarbowej. Zgodził się więc zostać informatorem ABW i wybrał dla siebie pseudonim. Sam Michał J. zwietrzył w tej znajomości przepustkę do świata polityki i także Pawła S. zarejestrował, za jego zgodą, jako Tajnego Współpracownika ABW i zaczął zlecać mu zadania związane z rozpoznawaniem rynku paliw. W ten sposób de facto przejął kontrolę nad jego dwiema spółkami. Paweł S. liczył na to, że od tego momentu nie będzie musiał borykać się z uciążliwymi kontrolami.

 

Koncern na celowniku

 

W drugiej połowie 2011 roku oficer Michał J. przekazał agentowi Tomaszowi K. bardzo ważne zadanie: powołać spółkę zajmującą się handlem paliwami, która będzie działać na rynku i współpracować z Orlenem, a przy okazji będzie dostarczać informacji o patologiach na rynku paliwowym. Działalność spółki miała być kontrolowana przez ABW, a część zysków odprowadzana na tzw. „fundusz operacyjny” czyli tajny fundusz, z którego finansowane są działania służb specjalnych. Funkcjonariusze CBA, którzy później badali sprawę, postanowili sprawdzić, czy działo się to według niejawnych procedur tworzenia funduszu operacyjnego. Okazało się, że nie. Płynął stąd wniosek, że zyski z działalności spółki trafiały do kieszeni Michała J. a nie na żadne wsparcie tajnych służb.

Tomasz K. jako osoba skazana nie mógł jednak objąć funkcji w spółce. Dlatego znalazł „słupa” czyli podstawioną osobę, która miała w jego imieniu wykonywać wszystkie czynności. „W rzeczywistości firmą zarządza Tomasz K.. To on podejmuje wszelkie decyzje. Na bieżąco wszystko konsultuje z Michałem J. J. informuje, że spółka ma „parasol ochronny”. Zapewnia, że w przypadku zainteresowania się nią instytucji państwowych, takich jak policja, czy prokuratura, Agencja (chodzi o ABW – L.Sz.) sprawę wyczyści – czytamy w analizie. Sam Michał J. wykorzystywał informacje uzyskiwane dzięki działalności spółki, aby twierdzić, że w PKN Orlen dochodzi do nieprawidłowości. Przekazał m.in. wiadomość, że wiceprezes koncernu – Marek Serafin – przyjął od płockiego biznesmena łapówkę – ciągnik ogrodniczy o wartości ponad 100 tys. zł. – w zamian za korzystne rozstrzygnięcie przetargu. Na podstawie tej informacji, w grudniu 2011 r. ABW zatrzymała Serafina, co złamało mu karierę w PKN Orlen. Po trzech latach śledztwa, okazało się, że sprawę umorzono, żadnej łapówki nie było a zatrzymanie okazało się wpadką prokuratury i ABW. – Zachodzi podejrzenie, że Michał J. chciał doprowadzić do zwolnienia członka zarządu PKN Orlen, bo on nie chciał podejmować decyzji korzystnych dla firmy kontrolowanej przez J . – czytamy w analizie.

 

Kozioł ofiarny

 

Spółka kierowana oficjalnie przez „słupa” a faktycznie przez Michała J. rozwijała się szybko. Sam J. kazał w niej zatrudnić była pracownicę płockiego Urzędu Skarbowego i syna pracownicy Urzędu Kontroli Skarbowej z Warszawy. Także ich zarejestrował jako swoich tajnych informatorów. Liczył na to, że znajomości tych osób pomogą zapobiegać kontrolom, albo przynajmniej wpływać na ich wyniki. I rzeczywiście, przez kilkanaście miesięcy, żaden z urzędów nie wszczął kontroli w spółce. W tym czasie spółka działała a zyski trafiały do kieszeni Michała J. Dopiero we wrześniu 2013 roku w spółce pojawili się kontrolerzy z UKS w Bydgoszczy, oraz funkcjonariusze ABW. Michał J. (…) zapewniał, że najlepiej będzie skierować sprawę na ślepy tor. Dlatego trzeba znaleźć jakiegoś „kozła ofiarnego” – czytamy w analizie sporządzonej przez CBA. Jego wybór padł na płockiego biznesmena, który nie współpracował z ABW i prowadził legalne interesy. Michał J. twierdził, iż trzeba tak preparować informacje, aby wszystko wskazywało, że (tu nazwisko osoby wytypowanej do odegrania roli „kozła ofiarnego”- L.Sz.) jest szefem nadzorującym przestępczą działalność wielu firm oszukujących przy płaceniu podatku VAT. Przy czym z innych jego wypowiedzi wynika, iż doskonale zdawał sobie sprawę kto rzeczywiście za tym procederem stoi – czytamy w analizie. Wkrótce, w spółce związanej z „kozłem ofiarnym” pojawili się kontrolerzy skarbowi, znajomi… Michała J. A sam J. zaproponował biznesmenowi, że za pieniądze wyciągnie go z kłopotów. Michał J. stwierdził, że jest to człowiek do dojenia – czytamy w analizie.

 

Wielka dekonspiracja

 

W końcu urzędnicy skarbowi zapukali do drzwi firm Tomasza K. i Pawła S. Michał J. zaproponował im wówczas, aby przekazali mu kontrolę nad spółką a sami zajęli się działalnością przestępczą. Zaoferował, że w zamian za pieniądze zapewni im parasol ochronny przed służbami specjalnymi. Nie wiedział, że obaj biznesmeni postanowili nagrać z ukrycia rozmowę i powiadomić o wszystkim Centralne Biuro Antykorupcyjne. Godzinę później zapisy rozmowy znalazły się w CBA a sami biznesmeni zostali natychmiast przesłuchani. „Jestem Tajnym Współpracownikiem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, od pięciu lat dostarczam informacji o osobach, które dopuszczają się nadużyć na rynku paliw. Chciałbym zawiadomić o przestępstwie popełnionym przez mojego oficera prowadzącego – Michała J., który wymusza ode mnie łapówkę” – tak zaczyna się ten bezprecedensowy protokół przyjęcia zawiadomienia o przestępstwie. 15 kwietnia 2015 zorganizowano tzw. „kontrolowane wręczenie korzyści majątkowej”. Michał J. został zatrzymany na gorącym uczynku przyjęcia łapówki, poszedł do aresztu, a dziś zajmują się nim płoccy sędziowie. Wszystkie okoliczności sprawy postanowili wyjaśnić funkcjonariusze CBA. Analiza, którą sporządzili, ujawniła nie tylko schemat przestępczych działań Michała J. lecz również nieudolność polskich służb specjalnych, panujący w nich bałagan, brak procedur kontrolnych a w końcu skandaliczne nadużycia. Bo jak inaczej nazwać fakt, że przez kilka lat oficer ABW, pod okiem swoich niefrasobliwych szefów, wyciągał gigantyczne pieniądze ze spółki powołanej do niejawnej kontroli rynku paliw i wpadł tylko dlatego, że jego tajni informatorzy donieśli na niego innej służbie specjalnej?